Ostatnie wydarzenia w OpenAI stwarzają wiele pytań dotyczących zwolnienia Sama Altmana z firmy.
Czemu niektórzy członkowie zarządu mieli tak niewielkie doświadczenie na tym szczeblu? I dlaczego Microsoft, największy inwestor w OpenAI, nie miał miejsca w zarządzie? Odpowiedzi na te pytania kryją się w nietypowej strukturze firmy – a by ją zrozumieć, warto cofnąć się do roku 2015.
Kiedy OpenAI rozpoczynało swoją działalność, wyraźnie deklarowało swoją non-profitowość. Komunikat prasowy był jasny: „Naszym celem jest tworzenie wartości dla wszystkich, a nie dla udziałowców.”
Cel i optymistyczne podejście
Głównym celem było „rozwiniecie inteligencji cyfrowej w taki sposób, który przyniesie korzyści całej ludzkości, bez ograniczeń związanych z generowaniem zwrotu finansowego”.
W 2015 roku OpenAI podawało, że fundatorzy zobowiązali się do przekazania nawet 1 mld dolarów, ale „spodziewali się wydania jedynie niewielkiego ułamka tej kwoty w najbliższych latach„. Jednakże do 2019 roku uświadomiono sobie, że to było naiwne. Do realizacji ambitnych celów potrzebna była znaczna ilość mocy obliczeniowej w chmurze. To wymagało dużych inwestycji.
Hybryda rozwiązaniem idealnym?
Była to chwila narodzin dziwnej hybrydy. Non-profitowe OpenAI stworzyło dział biznesowy. Inwestorzy mogli teraz wkładać pieniądze w firmę, licząc na zwroty – które były ograniczone do 100-krotności ich pierwotnej inwestycji.
Dwie części – non-profitowa i biznesowa – miały tworzyć partnerstwo, ale nie równe. Aby upewnić się, że część biznesowa jest zgodna z fundamentalnymi wartościami OpenAI, postanowiono, że zarząd non-profit będzie zarządzał całym przedsiębiorstwem.
Co to oznaczało? Teoretycznie firma mogła dążyć do celów humanitarnych, pozyskując przy tym duże środki finansowe. Pewnego rodzaju kompozycja „najlepiej z obu światów”.
Efektywność daleka od oczekiwań
Struktura była… interesująca, ale wydawała się działać. Pieniądze spływały do firmy.
W tym kontekście ważnym inwestorem stał się Microsoft, który wniósł miliardy dolarów do firmy. Zwykle tak duży inwestor oczekiwałby miejsca w zarządzie – jednak struktura OpenAI była już nietypowa. Zarząd non-profitowy nie musiał dawać głównym inwestorom wpływu na zarządzanie firmą, ponieważ zarząd kierował się misją, a nie zyskiem.
Eksodus zarządu
W ciągu kilku lat kilku wysoko postawionych członków zarządu odeszło, często podnosząc konflikty interesów. Do ostatniego tygodnia zarząd liczył zaledwie sześć osób – wyjątkowo niewielką liczbę jak na firmę o wartości rzekomo 80 mld dolarów.
Wśród nich byli trzej wysocy pracownicy OpenAI: Greg Brockman (przewodniczący & prezes), Ilya Sutskever (główny naukowiec) i Sam Altman (dyrektor generalny); oraz zewnętrzni członkowie Adam D’Angelo, Tasha McCauley i Helen Toner.
Decyzyjność a wprowadzanie zmian
Dzięki decyzjom większościowym, cztery osoby mogły dokonać radykalnych zmian w OpenAI – włącznie z odwołaniem dyrektora generalnego. I w piątek właśnie to się stało. Sam Altman został zwolniony, a Greg Brockman zrezygnował.
źródło: bbc.com
zdjęcie: depositphotos.com